KONFLIKT 6

Konflikt.

Minęły kolejne stulecia Ginusa. Zajął się  Tianeiom; uczył ją każdego dnia. Również rozwiała się niesamowicie szybko lecz nie tak spektakularnie jak Ginus. Obserwowałem obydwoje – to kolejny obiekt do eksperymentu. Przeprowadziłem ogólne badania na kobiecie. Jej adaptacja była bardzo szybka. Goniła z potęgą Ginusa, co mnie zaskoczyło. Kiedy się do niej zbliżałem, Ginus nie był zadowolony. Po kolejnych latach kobieta nabierała siły, była bystra i uczyła się szybko, lecz miała również zły wpływ na Ginusa. Coraz częściej się ze mną nie zgadzał a to mi się nie podobało. Badałem krew kobiety, którą wcześniej pobrałem, mój obiekt wszedł do pracowni a na jego twarzy widniał gniew.

–              Mówiłem ci żebyś nie badał Tianei!
–              Uspokój się, tylko sprawdzam jej krew tak na wszelki wypadek.
–              Nie rób tego więcej.
–              Jestem tylko ostrożny. Wybacz jak cię tym uraziłem.

Obrócił się i sprężystym krokiem wyszedł z pracowni.
–              To mi się nie spodobało. Zapomniał, kto go stworzył, kto dał mu siłę. Może się w wyrwać spod kontroli, muszę go obserwować.
Kolejne lata minęły względnie spokojni lecz to musiało kiedyś nastąpić, Ginus przyszedł i oświadczył, że odchodzi z laboratorium. To było niepokojące, gdyż jeszcze nie skoczyłem swoich badań, za dużo przepadło by informacji.
–              Ginusie, za niedługo skończę badania i wtedy porozmawiamy o twoim odejściu.
–              Już tu tkwię kilkaset lat, nie nauczysz mnie nic więcej mistrzu. Chcę zobaczyć zmiany które nastąpiły po takim długim czasie.
–              To ta kobieta wywiera na ciebie zły wpływ, ona musi odejść i to na zawsze.

Ruszyłem z gniewem do miejsca gdzie przebywała kobieta. Tak, chciałem ją zmiażdżyć, ta myśl sprawiała mi wiele radości. Miałem zamiar tą farsę skoczyć raz na zawsze i zająć się poważnymi badaniami jak kiedyś. Przed komnatą kobiety z mgły uformował się Ginus to było niesamowite jak płynnie to zrobił. Przez te kilka stuleci rozwinął się jeszcze bardziej.
–              Mistrzu odstąp. Ostrzegam cię, nie jestem już taki słaby jak kiedyś.
–              Ty mi grozisz? Wiesz kim jestem.
–              Jesteś zasuszonym starcem.
–              Jak śmiesz, pożałujesz tego.

Nagle podniosłem moja kościstą dłoń do góry i cisnąłem w niego kule czarnego ognia.
–              Myślisz, że znasz wszystkie moje moce… to jest ogień otchłani, żadna siła go nie powstrzyma. Ogień objął go całego; zaczął płonąć. Jego mina była zaskoczona, ten ogień pochłonie wszystko włącznie z energią duchową.
Wampir zmienił się w mgłę lecz i mgła płonęła. Wrócił do fizycznej postaci; jego cało było całe spalone.
–              To już koniec, muszę zacząć wszystko od początku.
Kiedy opuszczałem pomieszczenie poczułem ogromną energię i zobaczyłem czerwoną poświatę. Spojrzałem się w tamtym kierunku i zobaczyłem to.
Jego ciało emanowało czerwoną poświatą a to co było spalone, regenerowało się z zawrotną prędkością. Uśmiech na jego twarzy – która była spalona do kości – by upiorny. Z jego dłoni wystrzeliła kula czerwonego ognia wypełniająca całe pomieszczenie.
–              Skąd taka moc? Niesamowite.
Jako jego mistrz czułem dumę. Jako jego przeciwnik czułem, że zbliżają się kłopoty.
Moje cało spaliłoby się na popiół; tak potężna siła mogłaby się równać z moją magią.
–              Koniec zabawy, trzeba posprzątać ten bałagan. To była moja ostania myśl.

Ciało złożyło się powrotnie w pomieszczeniu odrodzenia; tu moja potęga wzrastała. Po tym jak moje cało się uformowało, Ginus z kobietą wpadli do pomieszczenia. Myśleli, że zdążą przed moim wskrzeszeniem, ale już na nich czekałem. Moje cało roztrzaskało się na setki małych kości i stworzyło wir kościany niszczący wszytko w okolicy. Nie mogli tego uniknąć. Ich ciała były rozrywane, uciekli w postaci mgły lecz i ona została porozrywana i pocięta.

–              Zajmie im trochę poskładanie się w całość.

Ich komnaty to pomieszczenia regenerujące zwiększające również ich moc. Tym razem to ja byłem górą lecz ta walka potrwa długo jeśli czegoś nie uczynię. Muszę więc przygotować się do ostatniego eksperymentu, który zbliżał się przez te wszystkie stulecia. Moje odrodzenie w Ginusie. Zanim poskładają się w całość, ja przygotuję się do mych ponownych narodzin. Moje sanktuarium odrodzenia było przygotowane. Muszę ich tu zwabić ponownie. Ruszyłem po mym labiryncie korytarzy aby stoczyć jeszcze raz pojedynek. Pojawili się z mgły. W tym samym momencie obydwoje użyli czerwonego ognia. To bolało. To była ilość energii, która nawet mnie przerosła. Kolejny raz się rozpadłem. Kolejne moje odrodzenie potęguje moją moc, trwa to chwilę lecz wystarczająco długo aby zniszczyć wroga. Lecz tym razem użyję jej do zasilenia eksperymentu. Kryształ w którym mam zamkniętą duszę leży na środku komnaty. Klejnot jest obrysowany symbolami i znakami. Teraz wchodzą powoli, ostrożnie. Widzę, że się jeszcze regenerują. Ruszają na moją osobę nie zważając na nic; znów tworzę potężny wir, ale oni są na to przygotowani. Uderzam w kryształ rozbijając go a cała uwolniona energia uderza w Ginusa. Dusza moja wnika w jego ciało, tam stoczymy ostatnią bitwę. Ja, kreator i jego ojciec. On, syn, który dorównał mocy rodzicowi.

pojedynek

Dwie istoty stały pośród pustkowi, gdzie był tylko sam pył. Starożytny mag i pierwszy wampir mający stoczyć walkę o swe istnienie. Z tej bitwy może wyjść tylko jeden.        

Ta walka Ginusie była nie do uniknięcia.
–              To wszystko było zaplanowane?
–              Tak choć zyskałem niezrównaną potęgę mój pierwszy eksperyment okazał się fiaskiem. Stałem się tym kim jestem. Moje ciało usychało przez tysiąclecia, zostały same kość.
–              To twój problem nie mój!
–              Chcę je odzyskać nie tracą swej potęgi a nawet ją powiększyć, dlatego stworzyłem ciebie. Jesteś moim naczyniem w którym zamieszkam!
–              Nigdy nie oddam ci mojego cała, zniszczę cię!.
–              Nie masz szans, ja istnieję od wieków. Nie licz na jej pomoc, nie wniknie tu, gdyż nie posiada siły która by jej na to pozwoliła.
–              Zginiesz raz na zawsze.

Ginus rzucił ponownie czerwoną kule ognia lecz nieumarły skontrował to swym czarnym ogniem.
–              To już na mnie nie zadziała chłopaczku, użyłeś tego zaklęcia zbyt wiele razy.
–              Chyba masz racje, jednak to nie jedyne moje bojowe zaklęcie. Spójrz na to.
W jego dłoniach pojawił się długi miecz a gdy się zmaterializował, buchnęła z niech potężna energia, która mogła zwalić z nóg rosłego wojownika.
–              To zaklęcie jest wyjątkowe. Przywołuje dusze z innego wymiaru, formuje ją w żywą broń.
–              Ciekawe sporo się nauczyłeś lecz nie zapominaj od kogo pobierałeś nauki.
W dłoniach nieumarłego pojawiła się czarna kosa a kiedy się zmaterializowała, zaczęła snuć czarną mgłę.
–              Ja nie muszę żadnej duszy przyzywać, moja broń zawsze koło mnie jest gotowa aby mi służyć. Ale muszę ci pogratulować osiągnięcia. To nic nie zmienia, twój los był od małego dziecka przypieczętowany.
–              To jest twoje zdanie.
–              Jedyne do jakiego masz prawo.

Ginus ruszył z furią na kościotrupa a jego szybkość była niesamowita; zadał pierwszy cios. Nieumarły zasłonił się kosą lecz cios oponenta był tak potężny, że nekromanta musiał się cofnąć.
–              Nieźle. Lecz to za mało, żeby mnie zniszczyć.
–              Idź do otchłani starcze.  
–              Już tam byłem i wróciłem z powrotem.

Po tych słowach odsunęli się dwa kroki od siebie. Nieumarły podniósł kosę, machnął ją w powietrzu. Fala energii uderzyła w wampira. Jego miecz zalśnił szarym światłem, które otoczyło dzierżącego miecz a energia z kosy rozbiła się o świetlistą poświatę.
–              Poddaj się Ginusie.
–              Nigdy.

Ginus rzucił w nieumarłego swym mieczem a on przybrał postać potężnej bestii wyglądającej jak wielki jaszczur. Bestia się rzuciła na nekromantę lecz mag się obronił swą kosą. bestia nieustanie atakowała ogonem, paszczą i swymi łapami. Nekromancie udawało się cały czas zbijać ataki bestii, lecz nie mógł wyprowadzić własnego ataku. Ginus się zakradł od tyłu i w postaci mgły zaatakował nieumarłego.

–              Pochłonę twoją dusze i wszyscy zapomną o tobie starcze.
–              Spróbuj jak masz odwagę chłepczę. 

Nekromanta wyrzucił kosę a ona w powietrzu zaczęła tańczyć odbijając ataki bestii. Sam rozbił się na kawałki i utworzył wir kości. Kolejne starcie, w którym żaden z nich nie zyskał przewagi. Bestia zmieniła się ponownie w ostrze i wróciła do dłoni Ginusa, który się zmienił z mgły w formę fizyczną.

–              Nie pokonasz mnie w taki sposób, jesteś za młody na to.
–              Mylisz się starcze, zdobyłem odpowiednią potęgę. Sam mi ją dałeś; ostatni atak nie był aby cię pochłonąć lecz aby by uzyskać moc z twojej duszy.
–              Myślisz, że ci to co pomoże? Twoje ciało należy do mnie od momentu twych narodzin.
–              Giń starcze, niech świat zapomni o twym istnieniu.

Ginus stał się ponownie mgłą i otoczył nieumarłego. Zaczął wysysać z niego energie a każdy choć najmniejszy kawałek wyssanej mocy kierował przeciwko nieumarłemu starcowi. W mgle pojawiały się potężne wyładowania i eksplozje. Walka toczyła się długo, żaden nie chciał ustąpić. To była bitwa na wytrzymałość. Ostatnie starcie starożytnego nieśmiertelnego z młodzieńcem o tytanicznych mocach.   Mgła rozwiała się, stali wciąż naprzeciwko siebie. Wampir był mocno poraniony a nieumarłemu brakowało części cała. Lecz ani jeden ani drugi w tym świecie nie posiadali fizycznych ciał. Ten świat jest okrutny, gdyż każda rana jest trudna do regeneracji, takie są zasady świata duchowego.  

–              Zawrzyjmy rozejm Ginusie i pakt na którym wyjdziemy obydwoje dobrze. Jeżeli dalej będziemy walczyć żaden z nas nie wygra, obydwoje przegramy. Chciałem stworzyć ciebie jako naczynie, do którego przeleję moją moc. Jednak w tych okolicznościach znikniemy na zawsze obydwoje. Muszę ci przyznać, dorównałeś mi jednak nie przerosłeś, rozumiesz to?

–              Tak wiem, że cię nie przerosłem, kończy się nam czas, czuję to. Obserwują nas bogowie. 
–              Też to zauważyłem, przyjmiesz moją propozycje?
–              Jak ona brzmi.
–              Zostaniemy jednym. Wypełnię twoje luki w wiedzy, dam ci całą moją moc. Staniesz się czymś na kształt boga, gdyż przekroczysz każdą możliwą potęgę śmiertelników. Ja będę w tobie jako mistrz, doradca, dam ci wolną wolę. Bogom się nie spodoba to, że ktoś śmiertelny dorówna im, chcę to zobaczyć. To będzie ukoronowanie mojego istnienia, zgadzasz się?
Ginusz przetarł dłonią czoło.
–              Tak mistrzu, bo nie ma wyboru. Również to jestem ci winien jako twój uczeń. Nie będę twym naczynie lecz ty będziesz moją siłą. Zachowamy swoje jaźnie lecz ty będziesz zawsze mnie słuchał.
–              Zgoda, lecz wszystkie twoje odczucia będą również moimi.
–              Tak, niech się tak stanie.

Ginus stał się mgłą a nieumarły stał się pyłem. Połączyli się, powstał potężny błysk a z niego narodziła się nowa istota – władca wszystkich wampirów.

Kiedy otworzył oczy w Sali było ciemno nikogo nie było pomieszczenie zostało wypalone. Spojrzał na kryształy, one rozjaśniły się słabym matowym światłem. Jego dłonie były szare a zamiast paznokci były szpony.

Od strony wejścia dobiegł cichy głos.
–              W końcu mój mistrzu wróciłeś, choć już nie jesteś taki jak wcześniej.
Odezwał się ciężki chropowaty głos który nie przypominał jego z przed przemiany.
–              Jak długo?
–              Dwieście lat. Wszytko co było w pomieszczeniu uległo zamrożeniu. Wyczułam potężną moc która się ujawniła.

–              Wyczuwam jeszcze kogoś?
–              To moje potomstwo. Oczekiwanie na twój powrót było długie i samotne.
Spojrzał w stronę wejścia.
–              Chodźcie moje dzieci, pokażcie się swemu królowi.
Siedem postaci wyszło z ciemności, uklękli przed Ginusem. Spojrzał na nich i na kobietę która stał przed nim.
–              Dam wam prawa, które macie bezwzględnie przestrzegać. Jeśli je złamiecie zabiję was.
Ruszył bezszelestnie w ciemne korytarza swego domostwa a Tianea ruszyła za nim.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *